25 maja 2015

Urodzinowo ~ Rozdział 6!

     Stał przed sklepem "Drobiazg", a na jego twarzy malowało się roztargnienie. Jego uwagę przyciągnęła drobna lalka, posadzona na wystawie sklepu. Na jej twarzyczce widniały wymalowane jasne, różane rumieńce. Na nosie miała owalne okulary, po ramionach rozpływały się złote loki. Ubrana w blado-niebieską suknię, trzymając w prawej dłoni paryską, blado-różową parasolkę. Równie zachwycająca, co sama zabawka była jej cena, jednak to nie zniechęciło mężczyzny do zastanowienia się nad jej kupnem. Był tylko jeden szczegół, mianowicie Namida Fernandes nigdy nie przypominała - w niczym - klasycznej dziewczynki. Wolała zdzierać spódniczki wspinając się po drzewach, czytać książki w ogrodach i włóczyć się z równie mało dziewczęcą Asuką. Jellal westchnął głośno z rezygnacją. Musiał znaleźć córce prezent urodzinowy i cholernie zależało mu na tym, aby było to coś z czego Namida się ucieszy. Mam jeszcze dwa tygodnie, do tego czasu na pewno znajdę coś odpowiedniego.



     Była połowa grudnia. Ulice jednego z żywszych miast Królestwa Fiore, Magnolii pokrywał biały puch. Mimo przymrozków mało kto rezygnował z popołudniowego spaceru. Przykładem była wysoka postać, która w spokoju przemierzała miasto żółwim tempem. Czarny, z lekka przedarty na ramionach płaszcz okrywał szczupłe ciało. Kaptur ukrywał twarz tajemniczego przechodnia, chylącego głowę ku ziemi. Jedynie drobna, delikatna dłoń wskazywała na to, że płaszcz nosi - zapewne urokliwa - kobieta. Zimny powiew wiatru chciał zrzucić z jej głowy kaptur, pozwolić na wdzięczny taniec jej szkarłatnym kosmykom, jednak Erza w porę złapała za materiał i przytrzymała go na głowie. Jeszcze nie ta pora. Pomyślała. Uniosła kąciki ust delikatnie, by po chwili odsłonić białe jak śnieg zęby i zmienić wyraz uśmiechu. Już nie delikatny. Teraz zadziorny. Już nie odpuści. 


     Muszę stać się silna. Podniosła się z ziemi i ponownie machnęła ręką w kierunku Asuki, na znak gotowości. W wieku pięciu lat podjęła pierwsze próby odnalezienia swej magii, jednak na darmo. Magia nie ukazywała się, ani po matce, ani ta po ojcu. 
Asuka zmarszczyła brwi i ze zmartwieniem w głosie zapytała swej przyjaciółki:
- Jesteś pewna, Namida? Ćwiczymy to już dwie godziny. Jesteś zmęczona, przemoczona i zmarznięta. Twój tata nie będzie zadowolony, gdy zobaczy Cię w takim stanie. - Poprawiła fioletową, wełnianą czapkę na głowie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Tak! Ostatni raz! - Krzyknęła szkarłatno-włosa, strzepując z kolan śnieg. Cofnęła się biegiem 20, dokładnie odliczonych kroków i i wyjęła przed siebie drewniany mieczyk. Dobrze pamiętała jak prosiła o niego swego tatę. Wyrzeźbili go razem, On przerobił kawał drewna na miecz, a Ona wyrzeźbiła na nim inicjały "N.F FT". Skoro nie potrafiła używać magii do przywoływania mieczy, to zorganizowała sobie zwykłą, niemagiczną broń, ale to właśnie Ona dawała jej codziennie tyle otuchy i radości. Przypominała kim była jej matka, do jakiej należy gildii. Napawała ją dumą, sprawiała, że codziennie biegła w to samo miejsce, aby szkolić swoje umiejętności bitewne. I wierzyła, że kiedyś będzie w stanie ochronić dzięki temu swych towarzyszy.
- Gotowa?! - Wrzasnęła Alzack, wyciągając przed siebie pistolet. Złapała go oburącz, uśmiechając się jak niezrównoważony psychicznie człowiek, a gdy ujrzała ponowne machnięcie ręką przez Namidę wystrzeliła, w gruncie rzeczy niegroźną, falę pocisków z pianki w jej stronę. 
Młoda Fernandes z lekkością ruszyła do przodu, odbijając swym mieczem pociski Asuki. To ćwiczenie do tej pory było jej piętą achillesową. Nie potrafiła wykonać go do końca, brak refleksu dawał o sobie znać. Ostatnie pociski odbijały się, tradycyjnie, od ciała dziewczyny.
Syknęła pod nosem, wbijając miecz w ziemię.
- Kończymy. - Zarządziła zielono-włosa. Przy jej prawej dłoni pojawił się rozświetlony krąg, a jej broń znikła.  - Mam ochotę na gorącą czekoladę. - Skwitowała przyjaźnie, spoglądając na towarzyszkę. Ta tylko skinęła głową, z błyskiem w oku.
- Aye!


     
        Przechodził ulicami Magnolii, marząc wyłącznie o gorącej herbacie i swoim łóżku. To nic, że było cholernie niewygodne i po każdej przespanej nocy bolały go krzyże. W tym momencie marzył tylko o chwili relaksu i odpoczynku. W głowie mężczyzny pojawiło się wspomnienie rozmowy z dobrą przyjaciółką, którą odbyli parę dni wcześniej.


- Laxus w dalszym ciągu jest na misji? - Zapytał, opierając swobodnie ręce o bar. Mleczno-włosa skinęła tylko głową, milcząc. - Nie martwisz się, że jest na misji tak długo? - Uniósł brew pytająco, badawczo przyglądając się dziewczynie. - Trzy tygodnie to dość sporo jak na taką misję. 
- To dorosły mężczyzna, Mag klasy S. Na pewno sobie poradzi. - Powiedziała, kładąc dłoń na policzku i radośnie się uśmiechając w stronę Jellala. Zapanowała grobowa cisza, którą dopiero po paru minutach przerwał mężczyzna. Odchrząknął. 
- Widzę co się kroi, Mira. - Zmrużył oczy, z powagą podnosząc się z barowego krzesła. Zdumiona Strauss, rozchylając lekko wargi przyglądała się jego bystrym oczom. Przeszywały ją całą, na wylot. Wnikały w jej duszę, bezczelnie odkrywając jej sekrety. Spuściła wzrok i westchnęła ciężko.
- Jak Erza mogła z tym wytrzymać? To Twoje czytanie w myślach... - Westchnęła. - Powinien już dawno wrócić. Boję się o niego, chociaż napisał list, w którym informował o przedłużeniu misji. - Wymamrotała, ledwo słyszalnie. Uniosła głowę i przed jej szklistymi od łez oczami pojawiła się sylwetka mężczyzny. Uśmiechał się do niej stanowczo, a jego spojrzenie wyrażało nadzieję i troskę.
- Obiecuję Ci, że niedługo wróci. Jeśli nie sam to ja go tu sprowadzę, choćby nie wiem co się działo. - Postanowił niebiesko-włosy, kładąc dużą dłoń na jej głowie i czochrając energicznie jej grzywkę. Po raz pierwszy od kilku dni Mirajane szczerze się uśmiechnęła!
Odwróciła się na pięcie i wlała soku pomarańczowego do szklanek. Jedną z nich zatrzymała dla siebie, a drugą podała przyjacielowi.
- Jak Namida? Dawno jej nie widziałam. - Przyznała, markotniejąc na twarzy. Podparła delikatną dłonią głowę, a drugą chwyciła wąską szklankę. 
- W porządku. Dużo trenuje z Asuką, chce stać się silniejsza. Ciągle liczy na to, że jej magia w końcu się ukaże. - Niebiesko-oka pokręciła głową i zaśmiała się krótko.
- Jak tak dalej pójdzie to się przemęczycie. - Wiedziała, że Fernandesi traktują pracę i treningi śmiertelnie poważnie, niezależnie od wieku, stanu fizycznego czy też psychicznego. - Już dawno chciałam Ci o tym powiedzieć, Mistrz i ja jednogłośnie doszliśmy do wniosku, że potrzebujesz wolnego. Chwila ciszy.
- Proszę? - Mrukną mężczyzna cicho. Długa, niesforna grzywka przesłaniała jego oczy. Odstawił gwałtownie szklankę z sokiem, sprawiając, że ciecz zafalowała niebezpiecznie przy samych krawędziach naczynia. Mirajane przełknęła ślinę, wbijając wzrok w blat.
- Jesteś przemęczony. Powinieneś odpocząć. Spędźcie kilka dni z Namidą na zabawie i leniuchowaniu, przyda się Wam. - Wyjaśniła łagodnym tonem.
- Szanuję decyzję Mistrza. Dostosuję się. Wezmę urlop, jednak nie dłu -
- Miesiąc. - Wtrąciła Mirajane, wiedząc co przyjaciel chce powiedzieć. Zdenerwowany podniósł się z krzesła, ze zdziwieniem jej przyglądając.
- Co!?
A może był przemęczony? Czyżby Mirajane nie myliła się i tym razem?


     Tak dawno nie widziała tego miejsca. Stara, wyremontowana kamienica dwupiętrowa, przy ulicy prowadzącej do targowiska. Niegdyś jej dom. Przymknęła powieki subtelnie się uśmiechając i zanurzyła się we wspomnieniach.
Te dni, w które budziła się przy Nim... półnaga, rozkoszując się ciepłem jego smukłego, umięśnionego ciała, patrząc na jego anielsko spokojną twarz. Wspominała dobre czasy, w których jeszcze była dla innych żywą kobietą. Istotą, która oddychała, czuła, myślała. Marzyła o tym by znów boso biegać po chłodnych panelach i zażyć kąpieli w rozległej wannie na pozłacanych nóżkach. Chciała wejść do kamienicy, nim się jednak obejrzała dzień minął. Przyszedł czas aby wrócić do domu Porlyuski i po raz kolejny bić się z myślami w głowie, które spędzały sen z powiek. Obróciła się na pięcie, cicho wzdychając i ruszyła w stronę lasu.
     On zmierzał do mieszkania. Dłonie wsunął w kieszenie spodni, głowę spuścił, wbijając wzrok w ziemię i nie zwracając uwagi na cały Boży świat mknął ku niewygodnemu łóżku. Czyżby Mirajane miała rację? Chyba tak... Jak zwykle... 
Krople deszczu wolno spadały z nieba, rozbryzgując się o kamienną uliczkę. Zarzucił kaptur czarnego płaszcza na głowę i mruknął pod nosem.
- Cholerna pogoda. - Zirytowany ponownie wcisnął dłonie do kieszeni i wrócił do marszu.
Ułamek sekundy.
Poczuł jak o jego silne ramię ociera się czyjaś sylwetka. Obrócił się gwałtownie, a wiatr zrzucił z jego głowy kaptur, uwalniając kosmyki niesfornych, niebieskich włosów.
Już miał wydobyć z siebie przeprosiny, jednak postać, którą najwyraźniej popchnął biegła spanikowana przed siebie, by po chwili zniknąć za rogiem. Uniósł brew w geście zdziwienia, wzruszył ramionami, przyjmując obojętny wyraz twarzy i po prostu ruszył dalej. 

Wbiegła w ślepy zaułek i przywarła plecami do ściany ciężko dysząc. Wychyliła się zza rogu, aby upewnić się, że On nie pobiegł w jej ślady. Wstrzymała oddech, widząc jak właściciel szkarłatnego tatuażu, przeszywającego część twarzy, spokojnie zmierza w swoją stronę. Zagryzła drżącą wargę i osuwając się po ścianie usiadła, podkulając nogi. Przesłoniła dłonią usta, wydobywając z siebie krótki szloch. Nie mogła pozwolić na więcej, w końcu według ludzi... Była martwą osobą.


     Welcome to heaven! Can you believe the things you see there?!
Forever winter, summer of love, spring or fall, it doesn't matter anymore
Alone you wonder, can this be heaven if my best friends burn in hell?

Sonata Arctica - Alone In Heaven (inspiracja dnia)


Kilka słów od Rie (Happy):
Po pierwsze ~ Chcę Was gorąco przeprosić za nieaktywność na blogspocie. Długa przerwa spowodowana była sporą ilością nauki, brakiem czasu, a jak nie czasu to brakiem chęci na zrobienie czegokolwiek ambitniejszego od leżenia i narzekania. Mam wiele nowych blogów na liście, które wzbudziły moje zainteresowanie i wiele zaległości na blogach, które znam nie od dzisiaj. Obiecuję nadrobić wszystkie zaległości do wakacji!
A co do rozdziału na blogu, nie przewiduję go przed 26 czerwca.
Po drugie ~ Blog Rie (Happy)~Chan przeżywa dzisiaj swoje pierwsze urodziny! Dziś mija okrągły rok jak jestem tu z Wami, kochani i dziękuję, że nadal odwiedzacie tę stronkę! ;-*
Po trzecie ~ Gdy patrzę na wyświetlenia kręci mi się łezka w oczku. Rok temu w życiu nie pomyślałabym, że to się na prawdę stanie, a jednak dzięki Wam przekroczyliśmy 10 000 wyświetleń na blogu! :D
Po czwarte ~ Wiem, że najpewniej zawaliłam rozdział różnorakimi błędami, dlatego proszę aby każdy kto jakieś zauważy wypisał je w komentarzu. Chętnie przyjmuję każde opinie, prócz taniego hejtu, który jest, żeby być i wkurwiać ludzi dookoła. :) 

Dodając komentarz
dodajesz weny i otuchy autorce!
Krytykę przyjmuję na klatę.
Meeeeeeeen ~ !

Alaya ministerstwo-szablonów