17 listopada 2014

Rozdział 5



Dwa tygodnie później

     Erza
Burknęłam pod nosem gdy poczułam chłód powietrza na karku. Wzdrygnęłam się i otworzyłam zaspane oczy, po czym przetarłam je dłońmi. Ból, który przeszył moje nogi i ręce, gdy tylko nimi poruszyłam przypomniał mi o dwóch tygodniach ciężkiej pracy i treningu. I wbrew słowu trening wcale nie mam na myśli kształcenia sztuki walki, jak to zwykle miałam w zwyczaju. Siedem lat temu, w każdym bądź razie. Dziś te słowo oznaczało, że uczyłam się na nowo chodzenia, biegania, skakania i wielu innych najprostszych czynności życiowych. Wszystko z powodu tego, że moje mięśnia "zastygły" razem ze mną na siedem dłuugich lat. Opatuliłam się ciepłą kołdrą po samą brodę, dygocząc jak galaretka. Pierwsze promienie słońca zdążyły przebić się przez korony drzew i okno małej chatki, którą zamieszkiwałam z Porlyusicą. Przyjemnie ogrzewały moje rumiane policzki i kusiły do tego, aby wyjść na zewnątrz. Spojrzałam na zegarek, za piętnaście szósta. Czemu nie? 'Wyskoczyłam" z łóżka i cicho jak myszka, by nie zbudzić starszej kobieciny "popędziłam" do łazienki. Miałam wielką nadzieję na to, że zanim się zbudzi zdążę uciąć sobie krótki spacerek po lesie, na orzeźwienie. Poza tym niesamowicie pragnęłam chwili tylko dla siebie. Chciałam przemyśleć wiele rzeczy, w mojej własnej, maleńkiej samotności.
Narzuciłam na głowę kaptur czarnego płaszcza i chwyciłam za klamkę. Poczułam jak chłód powietrza uderza w moją  twarz. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam. Bez konkretnego celu szłam, uparcie, naprzód, wsłuchując się w ćwierkot ptaków i szum liści, poruszonych wiatrem. Rozpierała mnie energia, a zachwyt, który mnie opanował sprawiał, że uśmiechałam się jak małe dziecko. Ba! Nawet się tak poczułam. Pierwszy raz od czasów dzieciństwa zaczęłam zwracać uwagę na otaczające mnie niuanse. Uświadomiłam sobie, jak wiele dla mnie znaczy to, że słońce świeci, a wiatr lekko i przyjemnie muska moją twarz.
Te cudne chwile przerwał mi czyiś krzyk. Rozejrzałam się dookoła, zaklinając pod nosem. Na litość boską! Któż o szóstej rano pałęta się po lesie? I to jeszcze pod koniec listopada! Zauważyłam, że kilkaset metrów dalej przez wydeptaną ścieżkę szła młoda, wysoka dziewczyna. Uznałam, że lepiej się nie narażać, więc po cichu wycofałam się w krzaki, gdzie - dla niej - stałam się niewidoczna. Nie omieszkałam jednak się jej poprzyglądać. Miałam nieodparte wrażenie, że znam tę szczupłą osóbkę, o ciemo-zielonych włosach.
- Idziesz? - Zapytała dziewczyna, zakładając ręce na biodra. W końcu dotarło do mnie skąd ją znam.
- Asuka... - Wymamrotałam pod nosem i w szoku, chcąc się cofnąć, omal nie zaliczyłam gleby. Liście pod moimi nogami zaszeleściły, a Connell skierowała swój wzrok prosto na mnie. Serce zabiło mi jak oszalałe, nie potrafiłam tego zrozumieć, ale teraz, gdy już miałam szansę... Bałam się pokazać komuś z gildii...
- Yare yare, idę już. - Mogłam się spodziewać, że moja mała znajoma nie była sama, jednak nie spodziewałam się, że jest akurat z nią.



     Gildia Fairy Tail
Choć był koniec listopada to miasto ogrzewały ciepłe promienie słońca. Magnolia tętniła życiem, zresztą gildia, która się w niej znajdowała także. Latające krzesła, ciągłe bijatyki Natsu i Gray'a, litry piwa i oczywiście ekshibicjonizm - czyli wszystko na porządku dziennym. Wszystkiemu przyglądała się grupka przyjaciół, stojąca przy ladzie. Urodziwa blondynka z westchnieniem podparła ręką brodę i przyglądała się temu, co wyczynia jej kochany. A raczej co Z nim wyczynia pewien osobnik. 
- Przydałoby się "wejście Erzy"... - wymamrotała pod nosem Heartfilia. Spojrzenie białowłosej utkwiło w ladzie, którą właśnie wycierała. Zastygła na moment w bezruchu, po czym marszcząc brwi zerknęła na Lucy. Blondwłosa dopiero teraz pojęła, że powiedziała coś, czego mówić nie powinna. 
Obie wlepiły oczy w przyjaciela stojącego obok. Założył ręce na klatce piersiowej i spuścił głowę. Niebieskie, poszargane włosy przesłoniły mu twarz. Mirajane obróciła się ze zrezygnowaniem, żeby pochować kufle do szafek, a wtedy dołączyła do nich Juvia. Jej oczy były zaszklone a ręce kurczowo zaciskała w pięści, sapiąc przy tym ze zmęczenia. 
- Lucy! 
- Juvia? Co się stało? - Zeskoczyła z krzesła z niepokojem się jej przyglądając. Loxar jednak rzuciła się na nią i zamknęła dziewczynę w przyjacielskim uścisku, niczego nie wyjaśniając. - Oi! Juvia, puść... - Jak za dotknięciem magicznej różdżki Wodna Kobieta odsunęła się od przyjaciółki, wypuszczając ją z mocnego uścisku.
- Ano, Juvia przeprasza. Juvia po prostu się strasznie ucieszyła i poczuła potrzebę przytulenia się do kogoś. - Wyjaśniła, nieśmiało bawiąc się palcami. Gwiezdna magini spostrzegła jak na jej blade policzki wkradają się czerwone, rozgrzane rumieńce. Zmarszczyła brwi przyglądając jej się z przebiegłym uśmiechem i zniżając ton głosu wyszeptała jej do ucha:
- Chcesz mi o czymś powiedzieć, hę, Juvia? 
- J-Juvia została zaproszona na bal przez Graya-same! - Wykrzyczała na wdechu niebieskowłosa. Zakryła dłońmi usta natychmiast po wypowiedzeniu tych słów. Uświadomiła sobie, że powiedziała to o wiele za głośno. Spojrzenia ludzi w gildii skierowane były na dziewczynę, która nie miała dokąd uciec, mimo poczucia niesamowitego wstydu. 
Dobrze, że Gray-sama tego nie słyszał...  
Magowie wrócili do swoich zajęć, jak gdyby nigdy nic, a Juvia usłyszała czyjś śmiech. Założyła ręce na biodrach, z niezadowoleniem przyglądając się dwóm przyjaciółkom. Mirajane omal nie przeleciała przez ladę, dusząc w sobie śmiech, a Lucy, jeszcze chwila i zaliczyłaby bliskie spotkanie z podłogą.
- Co Was tak bawi!? - Uniosła się Wodna kobieta.
- N-Nic takiego... Nic... - Wysapała blondynka, biorąc głęboki wdech. Te tragiczne chichoty ustały, a Loxar w końcu przestała być, dzięki Bogu, obiektem ich rozbawienia. 
- Ne, Mirajane, a Ty z kim się wybierasz? - Zagaiła Heartfilia, podpierając się na ladzie. Tajemniczy uśmiech na twarzy kobiety o mlecznym kolorze włosów sprawił, że obie z Juvią, gdyby tylko posiadały taką magię to wkradły by się do świadomości przyjaciółki, by wykraść tę, jakże słodziutką tajemnicę. Strauss jednak milczała, z narastającym uśmiechem na twarzy i tym swoim zakazanym blaskiem w oczach. 
- Nie bądź taka! - Mirajane się nie odzywała.
- Mi-ra-ja-ne - san! - przeliterowała Loxar, próbując użyć na niej swego smutnego, błągalnego spojrzenia, porównywalnego do oczu słodkiego kocięta. 
Nieugięta dziewczyna odwróciła się do nich plecami, kontynuując swoje zajęcie za ladą. Skryła gorące uczucia i wspomnienia tamtych namiętnych nocy w szkatułce, głęboko w swym sercu. I nikogo, poza tym umięśnionym blondynem nie miała zamiaru tam wpuszczać...


Liście pod jej stopami zaszeleściły głośno, a wiatr porwał je do podniebnego tańca. Wystający korzeń jednego z drzew był sprawcą upadku Erzy, a jednocześnie jej wybawicielem. Serce biło jej tak mocno, że miała wrażenie, iż zaraz wydrze się jej z klatki piersiowej. Z niewiadomych przyczyn została opanowana przez, narastający zresztą strach. W głowie kłębiły jej się pytania takie jak: Widziała mnie? Czy byłaby w stanie stwierdzić kim jestem? Wiedziałaby, że to ja? Potrząsnęła głową i rozejrzała się dookoła. Dobrze, najwyraźniej jej nie zauważyły, ponieważ ruszyły przed siebie, wesoło gawędząc i śmiejąc się. Wzięła głęboki wdech i klęknęła tuż przed samymi krzakami, przyglądając się córce. Jej włosy, tak szkarłatne... Dopiero teraz zauważyła, jak piękny jest to kolor. Poczuła coś mokrego, kapiącego na jej dłonie. Spojrzała na nie i spostrzegła pojedyncze krople, przyjemnie ciepłe. Wzdrygnęła się i przejechała, tak subtelnie jak to tylko było możliwe, opuszkami palców po zmoczonych policzkach.
Łzy?
Oparła ręce na ziemi i zamknęła oczy, a jej emocje znalazły wreszcie ujście, w postaci strumyczków perlistych, nieskazitelnych łez. Jej ciało drżało, a po jej plecach przeszły ciarki. Czy to jej wina, że na Namidę i Jellala spadło tyle cierpienia? Czy przez nią jej przyjaciele... Odczuwali ból?
Czy Ona... 
Skrzywdziła ich.  


OSTRZEŻENIE! +18

Wróciła do domu wykończona. Nie miała na nic sił, ani na nic ochoty. ostatnia misja, choć dobrze płatana to sprawiła, że Lucy straciła chęci do życia na kilka najbliższych dni. W kuchni, z gotową kolacją, jej przyjścia oczekiwali niebieski kot i Natsu. Wesoło przez nich powitana machnęła ręką i z obojętną miną rzuciła:
- Przepraszam Natsu - znikając w łazience.
Uśmiech na twarzy chłopaka nagle znikł. Jego ukochana była zmęczona, nie miała nastroju, ani apetytu. Dla niego były dwa wyjaśnienia - albo jest do dupy facetem, albo... Jest do dupy facetem.
- Może powinna zjeść rybkę? - Wymamrotał Happy, beztrosko wchłaniając dorsza. Dragneel pokręcił przecząco głową i z pełną powagą odszedł od stołu, kierując się ku blondynce.
Zapukał trzy razy, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Uznał więc, że nie będzie miała nic przeciwko, jeśli wejdzie do środka. Przecież nic nie powiedziała! Chwycił za klamkę i uchylił drzwi, zaglądając do łazienki.
- Lucy? - Obiegł wzrokiem pomieszczenie i zatrzymał oczy na dużej wannie, w której siedziała. 
Para z gorącej wody unosiła się nad nią, a dziewczyna zanurzona była w gorącej wodzie po same oczy. Zrelaksowana, wreszcie odprężona po tak męczącym dniu nie usłyszała ani pukania chłopaka, ani jego głosu. Zrzucił z siebie ubrania i cicho jak istny ninja wszedł do wanny. Przy okazji, gdy już się w niej znalazł, omal nie doprowadził swej najdroższej do palpitacji serca. 
- Natsu! - Wrzasnęła, chlapiąc go wodą. Smoczy Zabójca, nic sobie nie robiąc w jej buntów wybuchł gromkim śmiechem. Odrzuciła blond grzywkę w tył i cisnęła w niego piorunami z oczu. 
- Uwielbiam, gdy się na mnie denerwujesz. Jesteś wtedy cholernie słodka. - Zagaił chłopak, podnosząc ponownie ciśnienie Heartfili. Położył swoje duże, władcze ręce na jej biodrach i jednym, zwinnym ruchem przyciągnął ją do siebie. Gorąca woda zafalowała pod naporem ich ciał, a Lucy, w próbie ucieczki z jego objęć uniosła się, by wstać i wyjść. Na szczęście Natsu w porę zapobiegł temu nieszczęściu i ponownie przyciągnął ją do siebie. Czuła jak jej udo otarło się o sterczącą męskość narzeczonego. Czuła także, jak jej policzki rozgrzewają się i pieką, ujawniając tym samym dorodne rumieńce na twarzy.
- Khihi. - Syknął Natsu, zanurzając głowę w jej włosach. Musnął językiem jej obojczyk, po czym wolno zasypywał subtelnymi pocałunkami jej ramię. Była sparaliżowana rozkoszą, była już jego. Wyczuł to. Wiedział. Sunął z pocałunkami po jej szyi, a później po linii szczęki, starannie pomijając usta blondwłosej. Dłonie trzymał na jej zgrabnej talii, którą tak ubóstwiał i ani myślał, póki co, rezygnować z tego miejsca.
- Natsu... - Wyszeptała, załamującym się głosem. 
Wbiła paznokcie w skórę chłopaka i przejechała nimi po jego plecach, pozostawiając za sobą czerwone ślady. Chwyciła w dłoń jego męskość i ścisnęła, a słysząc ciche sapnięcie ukochanego zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół. 
Położył dłoń na jej plecach, całując jej dekolt. Opuszkami palców u drugiej dłoni przejechał po kobiecości przyszłej narzeczonej. Wzdrygnęła się i ułożyła na jego szorstkim policzku delikatną dłoń. Doraźnie przejechał po niej palcem, subtelnie naciskając nim na łechtaczkę dziewczyny. Wygięła plecy w łuku, wzdychając cicho. Zszedł z pocałunkami do jej piersi. Zabrał dłoń z jej krocza. W duchu posmutniała, jednak prędko uświadomiła sobie, że przy nim nigdy nie zastanie nudy. Jednak... tym razem chciała przejąć inicjatywę. Nakierowała go na siebie, po czym gwałtownie nabiła się na członek Salamandra. Jęknęła przeciągle, odchylając głowę w tym a Natsu łapczywie wpił się w jej miękkie, rozgrzane usta. Rozpalone ciała, które stały się jednością przyćmiły im umysły. Nie myśleli. Czuli.  Oparła ręce o jego uda i odchyliła się w tył. Ruchy jej bioder nie był stonowane, wolniej - aby przyśpieszyć i przyśpieszyć - aby zwolnić. W tym czasie głowa Dragneel'a zanurzyła się w piersiach Gwiezdnej magini. Z finezją adorował sutki dziewczyny i z przyjemnością wsłuchiwał się w jej jęki. 
Och, przecież nie mógłby pozostawić jej całej roboty. Złapał ciało blondynki, przyciągając do siebie, po czym subtelnie ułożył ją w wannie, przejmując inicjatywę. Dla odmiany - On pozostał przy jednym tempie. Wbijał się w nią stanowczo, mocno, szybko. Pchnięcia, jedno za drugim, przybliżały ich do osiągnięcia szczytowego punktu. 
Wplótł dłoń w jej włosy i musnął kącik jej ust językiem. Westchnęła, głośno i mimowolnie mu w usta, gdy kolejnym razem poczuła jego wielki członek, rozpychający ją od środka. 
- Kocham Cię, Lucy. - Wypowiedział te słowa tak cicho, a jednak tak wyraźnie, że tylko skończony idiota by nie zrozumiał, jak wielkim pała do niej uczuciem. Zagryzła wargi, łapiąc dłońmi jego silne ramiona.
- Mocniej Natsu. Dojdź we mnie. - Wymruczała mężczyźnie na ucho, muskając ustami jego płatek. Wzdrygnął się i pchnął blondynkę z siłą, sprawiając jej tym samym niebywałą rozkosz.
Jej mina mówiła sama za siebie, pożądanie, które miała w oczach rozpalało go od wewnątrz. 
Pchnął, z taką samą mocą, ponownie. Zajęczała słodko, kusząc go tym samym do kolejnego ruchu.
Nie ośmielał się sprzeciwiać, pchnął ponownie i pulsująca męskość Smoczego Zabójcy wypełniła wnętrze Lucy. Słychać było jedynie głośne westchnienie, a zaraz potem cichutki śmiech dziewczyny.
- Kocham Cię. - Wymruczała ponownie, łapiąc w dłonie jego twarz i składając na jego ustach namiętny pocałunek. Złapał jej ciało, delikatne i kruche, i przygarnął ą do siebie, chowając w umięśnionym torsie. Odetchnęła, czując bicie jego serca i ciepło tego kochanego ciała.
Była dla niego wszystkim. Oddałby za nią życie. 


Z moją weną już trochę lepiej.
Mam nadzieję, że to nie chwilowe. Cieszę się, że dodałam ten rozdział. Chyba wszystko na czym mi zależało tutaj zawarłam - czyli fragment NaLu. proszę, wybaczcie mi, że opisuję go w +18, ale nie miałam kompletnie innego pomysłu, a to było takie... No takie... Samo się tak jakoś... Wzięło i się napisało, no. Pozdrawiam Was i dziękuję Wam, że stale to czytacie! Ostatnie dwa rozdziały były totalną porażką, nie wspominając już, że Rozdział 3 był bardzo ważny. Ten - raczej typowy zapychacz. Najważniejszy ciąg wydarzeń dopiero nadejdzie, więc mam nadzieję, że wytrwacie ze mną aż do zakończenia tego opowiadania! Dziękuję specjalnie Foxi, Ran Nishi, Mavis Motomi, a także Amandzie, które ze mną stale są i wspierają! ;) 
Mam nadzieję, że czytelników będzie przybywać, z chęcią zobaczę ślady po Waszej obecności w postaci komentarzy i wyświetleń! Komentarze - są dla mnie szczególnie ważne. Te pozytywne, ale także negatywne (!) przepraszam za ewentualne błędy. Długością ten rozdział nie powala - ale jest lepiej niż ostatnio. Oj tak!
Niebawem może pojawić się nowy szablon, ale to taka informacja dodatkowa. He he.
Pozdrawiam słoneczka! <3  
Alaya ministerstwo-szablonów