Życie towarzyskie w gildii rozkwitało, jak każdego dnia, na nowo. Latające krzesła, litry alkoholu i głośne wrzaski, a pośród nich, niedaleko lady, przy jednym ze stołów siedziała dwójka magów. Chłopak z białym szalem na szyi, który bawił się kępką odstających, różowych włosów, a naprzeciwko niego drugi, młody mężczyzna, leżący głową na drewnianym stole. Ich miny wyrażały znudzenie i niechęć do życia, nic więc dziwnego, że większość omijała ich tego dnia z daleka, bez słowa. Nawet Mirajane, która promieniała i rozsiewała wokół pozytywną energię nie potrafiła zaradzić na ich problem.
- Ne, Gray - wyrwał Natsu, po czym położył ręce na kolanach i przybrał pozycję taką, jak jego rówieśnik. Obaj leżeli głowami na stole, podpierając się na brodach.
- Ta?
- Rozumiem, że odwołanie balu zrujnowało moje plany, ale coś ty, u licha, chciał tam robić, że wyglądasz jakby Ci ktoś podwędził coś ważnego? - Fullbuster usiadł jak cywilizowany człowiek z westchnieniem.
- Zdążyłem zaprosić Juvię. Czy Ty wiesz co się ze mną stanie, kiedy ta kobieta się dowie, że bal jest niewypałem? - Wymamrotał Gray, rozglądając się dookoła. Salamander wykrzywił usta w niecnym uśmieszku, pełnym pokpienia dla towarzysza.
- No i czego szczerzysz te kły jak Pedobear w przedszkolu? - Burknął jeszcze, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Puste miejsca przy stole zajęły dwie, urodziwe członkinie Fairy Tail. Natsu wyprostował się i uśmiechnął niecnie w kierunku blondynki, która zajęła miejsce obok niego. Dziewczyna ułożyła swoją delikatną dłoń na jego szorstkim policzku i złożyła na jego ustach czuły, krótki pocałunek.
- Ohayo. - Powitała maga bez koszulki. Ten jedynie skinął jej głową z uśmiechem, w odpowiedzi i zerknął ukradkiem na drugą kobietę. Obok niego usiadła Wodna Kobieta, w długich włosach, spiętych w kuc z tyłu głowy. Przeczesała dłonią grzywkę i uśmiechnęła się skromnie. Im dłużej wytrzymywała bez maniakalnego wielbienia Graya, tym bardziej mu się podobała. Z tego, co powiedziała mu Mirajane, Juvia nie przestała się w nim kochać, tylko straciła nadzieję na to, że kiedyś będą razem i darowała sobie nachalne zaloty.
- Ano, Juvia słyszała, że bal został odwołany... - Zaczęła, spuszczając wzrok. Lucy zerknęła na nią ze zdumieniem, po czym wbiła czekoladowe, błyszczące oczy w ukochanego.
- Nie został odwołany. Został przeniesiony, z powodu choroby księżniczki Hisui. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, a księżniczka wyzdrowieje, powinien odbyć się on równo za miesiąc. - W oczach Loxar pojawiły się iskierki, a w brzuchu zatrzepotały motyle skrzydełka. Jej bladą twarz rozpromienił szeroki uśmiech.
- Nasze problemy rozwiązane. - Skwitował po cichu Gray, tak żeby dziewczyny go nie usłyszała, a Natsu jedynie kiwnął głową.
- Gihi.
- Nie wolno Ci. Nie bądź uparta, przyjmij to wreszcie do wiadomości! - Powiedziała staruszka, z hukiem stawiając kubek na stoliku. Spojrzała na swą podopieczną, marszcząc czoło i syknęła pod nosem. Obie zaniemówiły. Jedynym odgłosem były krople deszczu, bijące w okna domu. Młoda kobieta zamknęła oczy, otulając mocniej w dłoniach biały kubek. Jej twarz wykrzywił grymas bólu, a zaraz po tym powoli wstała. Porlyusica powiodła za nią wzrokiem. Pamiętała ją całkiem inaczej. Pamiętała ją w rozpuszczonych, zadbanych włosach, z gładką cerą, lekko opaloną, a dziś miała przed oczami kogoś, kto zdawał się być zupełnie innym człowiekiem. Jej włosy poniszczone, suche i łamliwe, co rzucało się w oczy z daleka, blada niczym ściana, z podkrążonymi oczami, obgryzionymi ustami, chuda niczym patyk. Ledwo się ruszała, a jednak, to ta sama dziewczyna, Titania. Patrzyła jak w żółwim tempie przechodziła przez jej mały dom. Podpierając się o ścianę, fotele, stolik, aż w końcu kucnęła przy kominku, w którym palił się ogień. Staruszka wstała, zostawiając na stole naczynie z gorącą herbatą i podeszła do fotela przy kominku, na którym usiadła. Oparła się, rozłożyła wygodnie ręce i zamknęła oczy. Scarlet zerknęła na nią kątem oka, dostrzegła, że na twarz staruszki wkradł się lichy uśmieszek. Klęknęła wygodnie i przeniosła swe spojrzenie znów na małe płomienie.
- Zdają się tak słabe w porównaniu do tych, które są Twoje, prawda Natsu? - Wyszeptała pod nosem, cichutko, by nie zostać usłyszaną. Wracała wspomnieniami do momentów, w których byli razem. Wszyscy. Jellal, Natsu, Gray, Lucy, Juvia, Mira, Gajeel... Tak niemiłosiernie brakowało jej ich towarzystwa. Zapatrzona, zamyślona, nie zwróciła uwagi na to, że Porlyusica przyniosła przed kominek krzesło i naszykowała nożyczki. Starsza kobieta odchrząknęła głośno, wybudzając tym samym Scarlet z kontemplującej chwili. Zdezorientowana Wróżka wlepiła w nią bystre spojrzenie i uniosła pytająco brew.
- Siadaj. - Poleciła medyk. Szkarłatnowłosa powoli podniosła się z ziemi i usiadła na krześle. Staruszka w tym czasie przeczesała szczotką jej gęste i poniszczone włosy. Teraz sięgały dziewczynie niemalże do kolan. Staruszka wzięła w dłoń nożyczki i zacięła nimi w powietrzu. Erza zamknęła oczy, uśmiechając się subtelnie pod nosem i już po chwili jej włosy były stopniowo skracane.
Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę.
- Nie możesz po prostu wstać, ubrać się i pójść do Fairy Tail. - Zaczęła kobieta w różowych włosach, starannie upiętych w kok. - Jesteś za słaba, żeby wyjść z lasu na, chociażby, obrzeża Magnolii. Musisz zregenerować swoje siły. - Dodała, a Scarlet, słysząc to, uniosła dłoń, przyglądając się jej. Blada, chuda, słaba. Odkąd się obudziła minęły trzy dni, w tym czasie stanęła przed lustrem trzy razy. I trzy razy, widząc swoje ciało miała ochotę płakać niczym niemowlak. - Miną ze dwa tygodnie, zanim odzyskasz na tyle sił, aby swobodnie i w miarę pewnie się poruszać. To i tak będzie przyspieszony proces odzyskiwania władzy w kończynach i poruszenia mięśni do pracy, po tak długim okresie śpiączki. Oczywiście, jeśli magia będzie pomyślnie współdziałać z lekami. - Dokończyła kobieta po dłuższym czasie i odłożyła nożyczki na mały stolik. - Gotowe. - Wzięła pod rękę Szkarłatną i zaprowadziła ją do łazienki. Dziewczyna była odwrócona tyłem do lustra, a na swe odbicie spojrzała przez ramię. Porlyusica ścięła jej gęste włosy do pasa, przez co od razu zdawały się być odżywione i zdrowsze. Scarlet głośno westchnęła i uśmiechnęła się szeroko.
Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.
Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.
Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.
Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.
Każdy wojownik światła mówił ,,tak", kiedy chciał powiedzieć ,,nie".
Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał.
I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei na to, że stanie się lepszym człowiekiem.
Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę.
- Nie możesz po prostu wstać, ubrać się i pójść do Fairy Tail. - Zaczęła kobieta w różowych włosach, starannie upiętych w kok. - Jesteś za słaba, żeby wyjść z lasu na, chociażby, obrzeża Magnolii. Musisz zregenerować swoje siły. - Dodała, a Scarlet, słysząc to, uniosła dłoń, przyglądając się jej. Blada, chuda, słaba. Odkąd się obudziła minęły trzy dni, w tym czasie stanęła przed lustrem trzy razy. I trzy razy, widząc swoje ciało miała ochotę płakać niczym niemowlak. - Miną ze dwa tygodnie, zanim odzyskasz na tyle sił, aby swobodnie i w miarę pewnie się poruszać. To i tak będzie przyspieszony proces odzyskiwania władzy w kończynach i poruszenia mięśni do pracy, po tak długim okresie śpiączki. Oczywiście, jeśli magia będzie pomyślnie współdziałać z lekami. - Dokończyła kobieta po dłuższym czasie i odłożyła nożyczki na mały stolik. - Gotowe. - Wzięła pod rękę Szkarłatną i zaprowadziła ją do łazienki. Dziewczyna była odwrócona tyłem do lustra, a na swe odbicie spojrzała przez ramię. Porlyusica ścięła jej gęste włosy do pasa, przez co od razu zdawały się być odżywione i zdrowsze. Scarlet głośno westchnęła i uśmiechnęła się szeroko.
Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość.
Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte.
Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła.
Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania.
Każdy wojownik światła mówił ,,tak", kiedy chciał powiedzieć ,,nie".
Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał.
I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei na to, że stanie się lepszym człowiekiem.
Bardzo krótki rozdział, ale widzę, że na więcej mnie póki co nie stać. Totalny brak czasu, bo kiedy nie szkoła i nauka, to bliscy, a gdzieś, między tym trzeba znaleźć jeszcze odrobinę czasu na pisanie. Idzie mi to opornie, jak widzicie. Na następny rozdział możecie poczekać długo, bądź wręcz odwrotnie (w co jednak wątpię). Na ten moment bardzo serdecznie przepraszam za coraz dłuższe przerwy w dodawaniu rozdziałów.
Krótkie, ale cóż poradzić.
Gorąco Was pozdrawiam i bardzo dziękuję, że jesteście wciąż ze mną. Dajecie mi dużo siły, aby nie rezygnować z pisania przez, chociażby, sam brak czasu. ;)